Post by Modrick on Jan 19, 2015 11:16:52 GMT
<Gdy drużyna powróciła do biblioteki, czekała już na nią korespondencja nadesłana w trakcie jej nieobecności>
"Drodzy przyjaciele,
chciałem przekazać Wam informacje, jakie uzyskaliśmy w ostatnich dniach, dotyczące działalności Lauzorila i jego Czerwonych Czarnoksiężników, jak również ogólnego postępu inwazji Thay. Jak pamiętacie, podczas konferencji w Essembrze poinformowaliście nas, że ambasador Cormyru był agentem Lauzorila. Po wytężonych magicznych badaniach udało nam się jednoznacznie potwierdzić, że został on przez Lauzorila zdominowany na dzień przed festynem, gdy był właśnie w podróży z Suzail do Essembry i nie pamięta nic z wydarzeń, jakie nastąpiły po nieoczekiwanym ataku agentów Thay. Rozproszyliśmy oczywiście kontrolujące go zaklęcie, rozpoczęliśmy jednak teraz skrupulatne sondowanie wszystkich zaangażowanych w konflikt, bowiem musimy liczyć się z tym, że agenci Lauzorila moga być wszędzie, kompletnie tego nieświadomi.
Nie mamy wciąż żadnych wieści z Halruaa, całe królestwo otoczone jest magiczną barierą, która nie przepuszcza nikogo, nawet wybrańców Mystry i nie mamy kompletnie pojęcia, co takiego dzieje się w tym państwie. Nie mieliśmy oczywiście możliwości sprawdzić wszystkich sposobów przedostania się do Halruaa, dlatego gdybyście znaleźli wolną chwilę pośród Waszych licznych przygód, bylibyśmy zobowiązani, gdybyście spróbowali Waszymi nieortodoksyjnymi metodami dowiedzieć się, co takiego dzieje się w tej krainie.
Armie Lauzorila tymczasem przejęły już zupełną kontrolę nad Aglarondem, a w Rashemenie bronią się jedynie najbardziej niedostępne fortece wiedźm, na które najwyraźniej Lauzorilowi szkoda tracić czasu. Mulhorand został praktycznie przedzielony na pół, północną część podbili Czerwoni Czarnoksiężnicy, a południową kontrolują razem z królestwem Untheru, odwiecznym wrogiem Mulhorandu, które zdecydowało się przyłączyć do Lauzorila. Eskadry smoków prowadzą wypady siejące terror i zniszczenie na terytora Narfell, Impilturu i Chessenty. Duża grupa smoków stacjonuje w Mulmaster i stamtąd prowadzi działania bojowe na terytorium Morza Księżycowego, współpracując niepokojąco często z Zhentarimami, chociaż wciąż nie wygląda to na otwarty sojusz. Sembia zaś, na mocy traktatu obronnego z Thay, przyjęła na swoje terytorium spory oddział sił Thay wspieranych przez smoki, które razem z regularną armią Sembii rozpoczęły inwazję na Cormyr. Obawiam sie, że zanim Sojusz Lordów z Wybrzeża Mieczy zdecyduje się działać, Thay może zgromadzić zbyt wielu sojuszników i zniszczyć zbyt wielu naszych przyjaciół, by nawet ich połączone armie wystarczyły. Jak na razie wojna, choć toczona w olbrzymiej skali, dotknęła zachodnie mocarstwa w niewielkim stopniu, nie licząc niedawnego ataku agentów Thay w Waterdeep, wymierzonego jednak w miejski cmentarz i okoliczne dzielnice.
Nie wiem jakich informacji potrzeba Wam w Waszych misjach, dlatego ten kanał komunikacji, przez mojego zaufanego merkanta z Unii, jest dla Was zawsze otwarty i niezwłocznie odpowiem na Wasze pytania. Wciąż szukamy wyjścia z beznadziejnej sytuacji, w jakiej postawił nas Lauzoril i liczymy na Waszą pomoc.
Wasz przyjaciel,
Elminster"
"Do szalonych poszukiwaczy przygód,
pozwoliłem sobie skreślić do Was te korespondencję, bo zapewne ten idiota Elminster ukrywa podstawowe fakty przed Wami, a nie chciałem obciążać Myrddina dodatkową pracą przekazywania Wam tych rzeczy, moglibyście wręcz mu nie uwierzyć.
Jak zapewne wiecie, sytuacja jest, z punktu widzenia cywilizowanych królestw powierzchni Faerunu, fatalna. Lauzoril ma zdecydowaną przewagę i może atakować swoich wrogów w dowolnym miejscu i przeważającymi siłami. Organizacja sojuszu, który miałby stawić mu czoło idzie marnie, a ja w tym czasie zastanawiam się o co temu głupiemu idealiście chodzi. Nie wiem, czy mieliście okazję zwrócić na to uwagę, ale w tym momencie Harfiarze i ich sojusznicy najchętniej rzuciliby by Was w paszczę Lauzorila, licząc że się nawzajem pozabijacie i uwolnicie Faerun od dwóch utrapień. Jakkolwiek podziwiam tak niezwykły przejaw pragmatyzmu ze strony tych zazwyczaj ideologicznie zaślepionych partaczy, nie mogę nie lamentować nad potencjalną utratą tak wybitnych osobników, jak Wasza grupa. Dlatego też chciałem zainteresować Was moją własną aktywnością w tej materii.
Przyglądałem się w ostatnich tygodniach bardziej nietypowym teoriom na temat zastosowania pryzmatycznej kuli (tak, wiem co opowiadała arcykapłanka Bahamuta, ale złote smoki przy całym swoim poczuciu moralnej wyższości są bezczelnymi kłamcami. Och, przepraszam, one mówią tylko tyle, ile jest w danej chwili niezbędne) i moje badania wymagają teraz nieco pracy terenowej, a wiem, że uwielbiacie tego rodzaju zajęcia. Jeżeli bylibyście zainteresowani szczegółami, Myrddin posiada wszystkie niezbędne informacje. I wyprzedzając Wasze zapytanie od razu wyjaśniam, że niestety nie mogę wziąć udziału w tej misji w żadnej formie, nie tylko z uwagi na moją niechęć do wycieczek krajoznawczych, ale z uwagi na niektóre z powiązanych z misją osób, które żywią do mnie szczerą nienawiść. Nie mogę powiedzieć, że jest ona nieuzasadniona, ale momentami są przesadnie dramatyczni w jej wyrażaniu. W każdym razie mam nadzieję, że w wolnej chwili podejmiecie ten trop, który może być w przyszłości bardzo pomocny w pokazaniu Lauzorilowi, gdzie jego miejsce (i jeśli będę miał cokolwiek tutaj do powiedzenia, to jest to zdecydowanie posada mojego pucybuta).
Wasz cichy wielbiciel,
Szass-Tam, zulkir nekromancji i prawowity władca Thay"
<ostatni z listów dotarł do biblioteki krótko po tym, jak drużyna tam powróciła i ponownie zaadresowany był do "Młotów Cyrica", nie posiadał żadnych innych oznaczeń ani śladów magii>
"Moje drogie Młoty,
chciałem pogratulować Wam wykonania zadania w Otchłani, pajęcza bogini powróciła i od razu przystąpiła do porządkowania spraw w społeczeństwie drowów. W najbliższych dniach wojna w Podmroku powinna przybrać znacznie bardziej wyrównany charakter. Niestety, Wasza opieszałość w rozwiązaniu tej sprawy kosztowała życie kilku tysięcy drowów i kilkudziesięciu tysięcy niewolników, dorosłych i dzieci, poświęconych w zagładzie Sschindylrynu, który zdążył wpaść w ręce faerimmów. Nie wątpię jednak, że odpoczynek, jakiego zażywaliście w międzyczasie, był wart tej ofiary niewinnych żywotów.
Domyślam się, że możecie mieć pewne, mniej lub bardziej uzasadnione zarzuty wobec mnie i być może niedostatecznej ilości udzielonych Wam w związku z Waszą misją informacji, zapewniam Was jednak, że była to wyższa konieczność. Teraz jednak, gdy mamy już ten nieszczęśliwy problem za sobą, mogę przedstawić nieco więcej wyjaśnień.
Jak się zapewne zdołaliście dowiedzieć, milczenie Llolth spowodowane było ekspedycją kapłanów Cyrica, który zdołali kompletnie odwrócić uwagę bogini od spraw śmiertelników. Było to wspaniałe osiągnięcie naszej kadry kapłańskiej, która po latach wysiłków weszła w posiadanie artefaktu zwanego "Sercem Llolth", wykonanego przez jej potomstwo, Eilistraee i Vhaerauna, którzy są niespecjalnie przyjaźnie nastawieni wobec swojej kapryśnej mamusi. Artefakt ten umożliwiał im dokonywanie pewnych działań w obrębie planu Llolth, na którym również mają swoje domeny, bez wiedzy pajęczej królowej i znacząco ułatwiał życie w ich spiskach. Nie będę się rozwodził w szczegóły dotyczące tego, jak kapłani Cyrica weszli w posiadanie Serca Llolth, dość jednak powiedzieć, że gdyby mogły one ujrzeć światłom dzienne, stanowiłyby materiał na wspaniałą balladę.
W każdym razie mając w ręku artefakt kapłani opracowali plan, który umożliwiłby im wprowadzenie bogini w trans, odcinając ją od swoich wyznawców i w efekcie kompletnie neutralizując zagrożenie ze strony drowów dla planów nas i naszych sojuszników. Arcykapłan i jego najbliżsi współpracownicy wyruszyli więc ponad pół roku temu na misję samobójczą, bowiem wiedzieli, że jeżeli kiedykolwiek przerwą rytuał, czeka ich zagłada. To wspaniałe poświęcenie miało nam jednak zagwarantować dominację i bezpieczeństwo dla naszych planów wymierzonych przeciwko faerimmom na co najmniej wiele lat.
Niestety, parę miesięcy później jakaś grupa bezmyślnych ignorantów wysadziła w powietrze Cienisty Splot, zmusiła Pomroki do ucieczki na Plan Cienia i odebrała nam wszystkie środki walki z faerimmami. W nowej sytuacji geopolitycznej milczenie Llolth i bezczynność drowów stała się zagrożeniem dla naszych prób ratowania świata i powstrzymania faerimmów. W rezultacie lata pracy nad usunięciem pajęczej bogini także poszły na marne i zaistniała konieczność zabicia arcykapłanów Cyrica, którzy poświęcili swoje życia dla tego celu. Kontakt z Cyriciem na planie Llolth był niemożliwy, a wszelkie próby powstrzymania kapłanów przed kontrolą bogini mogli oni uznać jedynie za działanie wbrew woli Cyrica, konieczne było więc sięgnięcie po bardziej... nieortodoksyjne środki. Jest więc przynajmniej namiastką sprawiedliwości dziejowej, że chociaż w tym drobnym zakresie naprawiliście szkody wyrządzone przez własną bezmyślność. Co prawda bowiem drowy będą teraz walczyć z faerimmami, ale Llolth będzie chciała się mścić na wszystkich osobach związanych z kultem Cyrica, a jeśli będzie miała szczególnie zły dzień, może jej nawet wpaść do głowy sprzymierzenie się z faerimmami, by ten cel osiągnąć.
Jak więc widzicie, zamiast wspaniałego, przez wiele lat dopracowywanego planu kontroli drowów, teraz musimy swoje nadzieje budować na huśtawce nastrojów chaotycznej bogini pająków. A wszystko dzięki Wam. I nawet jeśli nastroje bogini będą po naszej myśli, to w dłuższej perspektywie drowy i tak zostaną zniszczone przez niezliczone armie faerimmskich sług. Dlatego jeżeli chcecie się jakoś przysłużyć tej sprawie, to przybądźcie do Wrót Zachodu, do karczmy Błękitny Sztandar i zostańcie tam na nocleg.
Wasz przyjaciel,
Kreilyn
PS. Muszę powiedzieć, że cały ten ostatni melvauncki incydent był naprawdę godny pożałowania. Oczekiwałbym po Was czegoś więcej."
"Drodzy przyjaciele,
chciałem przekazać Wam informacje, jakie uzyskaliśmy w ostatnich dniach, dotyczące działalności Lauzorila i jego Czerwonych Czarnoksiężników, jak również ogólnego postępu inwazji Thay. Jak pamiętacie, podczas konferencji w Essembrze poinformowaliście nas, że ambasador Cormyru był agentem Lauzorila. Po wytężonych magicznych badaniach udało nam się jednoznacznie potwierdzić, że został on przez Lauzorila zdominowany na dzień przed festynem, gdy był właśnie w podróży z Suzail do Essembry i nie pamięta nic z wydarzeń, jakie nastąpiły po nieoczekiwanym ataku agentów Thay. Rozproszyliśmy oczywiście kontrolujące go zaklęcie, rozpoczęliśmy jednak teraz skrupulatne sondowanie wszystkich zaangażowanych w konflikt, bowiem musimy liczyć się z tym, że agenci Lauzorila moga być wszędzie, kompletnie tego nieświadomi.
Nie mamy wciąż żadnych wieści z Halruaa, całe królestwo otoczone jest magiczną barierą, która nie przepuszcza nikogo, nawet wybrańców Mystry i nie mamy kompletnie pojęcia, co takiego dzieje się w tym państwie. Nie mieliśmy oczywiście możliwości sprawdzić wszystkich sposobów przedostania się do Halruaa, dlatego gdybyście znaleźli wolną chwilę pośród Waszych licznych przygód, bylibyśmy zobowiązani, gdybyście spróbowali Waszymi nieortodoksyjnymi metodami dowiedzieć się, co takiego dzieje się w tej krainie.
Armie Lauzorila tymczasem przejęły już zupełną kontrolę nad Aglarondem, a w Rashemenie bronią się jedynie najbardziej niedostępne fortece wiedźm, na które najwyraźniej Lauzorilowi szkoda tracić czasu. Mulhorand został praktycznie przedzielony na pół, północną część podbili Czerwoni Czarnoksiężnicy, a południową kontrolują razem z królestwem Untheru, odwiecznym wrogiem Mulhorandu, które zdecydowało się przyłączyć do Lauzorila. Eskadry smoków prowadzą wypady siejące terror i zniszczenie na terytora Narfell, Impilturu i Chessenty. Duża grupa smoków stacjonuje w Mulmaster i stamtąd prowadzi działania bojowe na terytorium Morza Księżycowego, współpracując niepokojąco często z Zhentarimami, chociaż wciąż nie wygląda to na otwarty sojusz. Sembia zaś, na mocy traktatu obronnego z Thay, przyjęła na swoje terytorium spory oddział sił Thay wspieranych przez smoki, które razem z regularną armią Sembii rozpoczęły inwazję na Cormyr. Obawiam sie, że zanim Sojusz Lordów z Wybrzeża Mieczy zdecyduje się działać, Thay może zgromadzić zbyt wielu sojuszników i zniszczyć zbyt wielu naszych przyjaciół, by nawet ich połączone armie wystarczyły. Jak na razie wojna, choć toczona w olbrzymiej skali, dotknęła zachodnie mocarstwa w niewielkim stopniu, nie licząc niedawnego ataku agentów Thay w Waterdeep, wymierzonego jednak w miejski cmentarz i okoliczne dzielnice.
Nie wiem jakich informacji potrzeba Wam w Waszych misjach, dlatego ten kanał komunikacji, przez mojego zaufanego merkanta z Unii, jest dla Was zawsze otwarty i niezwłocznie odpowiem na Wasze pytania. Wciąż szukamy wyjścia z beznadziejnej sytuacji, w jakiej postawił nas Lauzoril i liczymy na Waszą pomoc.
Wasz przyjaciel,
Elminster"
"Do szalonych poszukiwaczy przygód,
pozwoliłem sobie skreślić do Was te korespondencję, bo zapewne ten idiota Elminster ukrywa podstawowe fakty przed Wami, a nie chciałem obciążać Myrddina dodatkową pracą przekazywania Wam tych rzeczy, moglibyście wręcz mu nie uwierzyć.
Jak zapewne wiecie, sytuacja jest, z punktu widzenia cywilizowanych królestw powierzchni Faerunu, fatalna. Lauzoril ma zdecydowaną przewagę i może atakować swoich wrogów w dowolnym miejscu i przeważającymi siłami. Organizacja sojuszu, który miałby stawić mu czoło idzie marnie, a ja w tym czasie zastanawiam się o co temu głupiemu idealiście chodzi. Nie wiem, czy mieliście okazję zwrócić na to uwagę, ale w tym momencie Harfiarze i ich sojusznicy najchętniej rzuciliby by Was w paszczę Lauzorila, licząc że się nawzajem pozabijacie i uwolnicie Faerun od dwóch utrapień. Jakkolwiek podziwiam tak niezwykły przejaw pragmatyzmu ze strony tych zazwyczaj ideologicznie zaślepionych partaczy, nie mogę nie lamentować nad potencjalną utratą tak wybitnych osobników, jak Wasza grupa. Dlatego też chciałem zainteresować Was moją własną aktywnością w tej materii.
Przyglądałem się w ostatnich tygodniach bardziej nietypowym teoriom na temat zastosowania pryzmatycznej kuli (tak, wiem co opowiadała arcykapłanka Bahamuta, ale złote smoki przy całym swoim poczuciu moralnej wyższości są bezczelnymi kłamcami. Och, przepraszam, one mówią tylko tyle, ile jest w danej chwili niezbędne) i moje badania wymagają teraz nieco pracy terenowej, a wiem, że uwielbiacie tego rodzaju zajęcia. Jeżeli bylibyście zainteresowani szczegółami, Myrddin posiada wszystkie niezbędne informacje. I wyprzedzając Wasze zapytanie od razu wyjaśniam, że niestety nie mogę wziąć udziału w tej misji w żadnej formie, nie tylko z uwagi na moją niechęć do wycieczek krajoznawczych, ale z uwagi na niektóre z powiązanych z misją osób, które żywią do mnie szczerą nienawiść. Nie mogę powiedzieć, że jest ona nieuzasadniona, ale momentami są przesadnie dramatyczni w jej wyrażaniu. W każdym razie mam nadzieję, że w wolnej chwili podejmiecie ten trop, który może być w przyszłości bardzo pomocny w pokazaniu Lauzorilowi, gdzie jego miejsce (i jeśli będę miał cokolwiek tutaj do powiedzenia, to jest to zdecydowanie posada mojego pucybuta).
Wasz cichy wielbiciel,
Szass-Tam, zulkir nekromancji i prawowity władca Thay"
<ostatni z listów dotarł do biblioteki krótko po tym, jak drużyna tam powróciła i ponownie zaadresowany był do "Młotów Cyrica", nie posiadał żadnych innych oznaczeń ani śladów magii>
"Moje drogie Młoty,
chciałem pogratulować Wam wykonania zadania w Otchłani, pajęcza bogini powróciła i od razu przystąpiła do porządkowania spraw w społeczeństwie drowów. W najbliższych dniach wojna w Podmroku powinna przybrać znacznie bardziej wyrównany charakter. Niestety, Wasza opieszałość w rozwiązaniu tej sprawy kosztowała życie kilku tysięcy drowów i kilkudziesięciu tysięcy niewolników, dorosłych i dzieci, poświęconych w zagładzie Sschindylrynu, który zdążył wpaść w ręce faerimmów. Nie wątpię jednak, że odpoczynek, jakiego zażywaliście w międzyczasie, był wart tej ofiary niewinnych żywotów.
Domyślam się, że możecie mieć pewne, mniej lub bardziej uzasadnione zarzuty wobec mnie i być może niedostatecznej ilości udzielonych Wam w związku z Waszą misją informacji, zapewniam Was jednak, że była to wyższa konieczność. Teraz jednak, gdy mamy już ten nieszczęśliwy problem za sobą, mogę przedstawić nieco więcej wyjaśnień.
Jak się zapewne zdołaliście dowiedzieć, milczenie Llolth spowodowane było ekspedycją kapłanów Cyrica, który zdołali kompletnie odwrócić uwagę bogini od spraw śmiertelników. Było to wspaniałe osiągnięcie naszej kadry kapłańskiej, która po latach wysiłków weszła w posiadanie artefaktu zwanego "Sercem Llolth", wykonanego przez jej potomstwo, Eilistraee i Vhaerauna, którzy są niespecjalnie przyjaźnie nastawieni wobec swojej kapryśnej mamusi. Artefakt ten umożliwiał im dokonywanie pewnych działań w obrębie planu Llolth, na którym również mają swoje domeny, bez wiedzy pajęczej królowej i znacząco ułatwiał życie w ich spiskach. Nie będę się rozwodził w szczegóły dotyczące tego, jak kapłani Cyrica weszli w posiadanie Serca Llolth, dość jednak powiedzieć, że gdyby mogły one ujrzeć światłom dzienne, stanowiłyby materiał na wspaniałą balladę.
W każdym razie mając w ręku artefakt kapłani opracowali plan, który umożliwiłby im wprowadzenie bogini w trans, odcinając ją od swoich wyznawców i w efekcie kompletnie neutralizując zagrożenie ze strony drowów dla planów nas i naszych sojuszników. Arcykapłan i jego najbliżsi współpracownicy wyruszyli więc ponad pół roku temu na misję samobójczą, bowiem wiedzieli, że jeżeli kiedykolwiek przerwą rytuał, czeka ich zagłada. To wspaniałe poświęcenie miało nam jednak zagwarantować dominację i bezpieczeństwo dla naszych planów wymierzonych przeciwko faerimmom na co najmniej wiele lat.
Niestety, parę miesięcy później jakaś grupa bezmyślnych ignorantów wysadziła w powietrze Cienisty Splot, zmusiła Pomroki do ucieczki na Plan Cienia i odebrała nam wszystkie środki walki z faerimmami. W nowej sytuacji geopolitycznej milczenie Llolth i bezczynność drowów stała się zagrożeniem dla naszych prób ratowania świata i powstrzymania faerimmów. W rezultacie lata pracy nad usunięciem pajęczej bogini także poszły na marne i zaistniała konieczność zabicia arcykapłanów Cyrica, którzy poświęcili swoje życia dla tego celu. Kontakt z Cyriciem na planie Llolth był niemożliwy, a wszelkie próby powstrzymania kapłanów przed kontrolą bogini mogli oni uznać jedynie za działanie wbrew woli Cyrica, konieczne było więc sięgnięcie po bardziej... nieortodoksyjne środki. Jest więc przynajmniej namiastką sprawiedliwości dziejowej, że chociaż w tym drobnym zakresie naprawiliście szkody wyrządzone przez własną bezmyślność. Co prawda bowiem drowy będą teraz walczyć z faerimmami, ale Llolth będzie chciała się mścić na wszystkich osobach związanych z kultem Cyrica, a jeśli będzie miała szczególnie zły dzień, może jej nawet wpaść do głowy sprzymierzenie się z faerimmami, by ten cel osiągnąć.
Jak więc widzicie, zamiast wspaniałego, przez wiele lat dopracowywanego planu kontroli drowów, teraz musimy swoje nadzieje budować na huśtawce nastrojów chaotycznej bogini pająków. A wszystko dzięki Wam. I nawet jeśli nastroje bogini będą po naszej myśli, to w dłuższej perspektywie drowy i tak zostaną zniszczone przez niezliczone armie faerimmskich sług. Dlatego jeżeli chcecie się jakoś przysłużyć tej sprawie, to przybądźcie do Wrót Zachodu, do karczmy Błękitny Sztandar i zostańcie tam na nocleg.
Wasz przyjaciel,
Kreilyn
PS. Muszę powiedzieć, że cały ten ostatni melvauncki incydent był naprawdę godny pożałowania. Oczekiwałbym po Was czegoś więcej."