Post by Modrick on Sept 17, 2014 17:03:03 GMT
<opisywane tu zdarzenia zakładają, że drużyna odpoczywała sobie przez kilka dni i podany niżej stan jest tym, czego dowiedziano się na koniec tego okresu. Nie wszystkie informacje, nawet potencjalnie bardzo interesujące dla drużyny, musiały też do ich od razu dotrzeć, stąd zakładamy pełne lenistwo w tym czasie.>
Przez kolejne dni zasłużonego odpoczynku drużyny docierały do niej, głównie przez Nalima, najróżniejsze wiadomości o sytuacji w Faerunie. Szerokim echem odbiło się zniszczenie Twierdzy Żelaznego Kła, jednakże plotki nie wspominają o prawdziwym przebiegu zdarzeń, pełne są natomiast przypuszczeń i kompletnych bzdur na temat przyczyn eksplozji. W całym Faerunie odczuto jednakże niewytłumaczalną ulgę i poprawę nastrojów wśród wszystkich ras, jakby niewidzialny ciężar został zdjęty z ich barków. Niewątpliwie jest wielu w Faerunie, którzy doskonale wiedzą, co zaszło, najwyraźniej wolą jednak nie rozpowszechniać prawdziwego opisu zdarzeń. Plotki, potwierdzone przez Nalima, opowiadały również, że niemalże równocześnie ze zniszczeniem Twierdzy zniknęło również znad Anauroch latające miasto Pomroków, a ich magiczne rytuały, chroniące budowane przez nich w ostatnich latach imperium cienia na północnych pustkowiach, przestały działać.
Argal, wraz ze swoimi orczymi armiami wciąż umacniał swoją kontrolę nad Twierdzą Zhentil i terytoriami między nią a Tharem, pozostawiając jednakże wszystkie nadmorskie państwa-miasta (włączając Melvaunt, wciąż rządzone przez niedawno koronowanego króla) samym sobie. Nalim, zgodnie z daną wcześniej obietnicą, skontaktował się z Argalem odnośnie sposobu powstrzymania ścigającego drużynę Chudzielca i jego mistrz zaprosił drużynę na rozmowę do Twierdzy Zhentil, gdy będą chcieli zająć się tą sprawą w sposób bardziej aktywny. Ku takiemu rozwiązaniu mogło skłonić drobne wydarzenie z podróży na statku. Oto bowiem jednego dnia kilka kilometrów za statkiem, gdzieś w głębi rozciągającego się poniżej wielkiego lasu, doszło do eksplozji podobnej do tej, z jaką Chudzielec bezceremonialnie wkroczył do Mulmaster w pościgu za drużyną, sugerując że Chudzielec wciąż jest na tropie i wciąż potrafi całkiem skutecznie namierzyć położenie drużyny. Dorra stanowczo wykluczyła możliwość jego teleportacji wprost na statek, chociaż można było mieć wątpliwości, czy rzeczywiście mogła to zagwarantować.
W Dolinach wciąż trwała ofensywa zhentarimskiej armii pod wodzą Scyllui Darkhope. Inwazja, do tej pory ograniczająca się głównie do Mglistej Doliny, stanowiła coraz większe zagrożenie także dla Bitewnej Doliny. W Cienistej Dolinie, w której w okresie pobytu tam drużyny trwała względnie stabilna okupacja tyłowych sił zhentarimskiej armii, zaczęły się tymczasem dziać niepokojące rzeczy. Według plotek mroczne elfy, o których pojawieniu się w okolicy wieży Ashaby mówiono od jakiegoś już czasu, najwyraźniej powróciły pod powierzchnię, a wieża została całkowicie opustoszona. Okupacja Bane’itów przerodziła się natomiast bez wyraźnego powodu w prawdziwy terror. Nowi przywódcy sił okupacyjnych zaczęli przeprowadzać straszliwe eksperymenty na ludności Doliny, wiele wiosek zostało całkowicie spustoszonych, a ich mieszkańcy porwani lub wymordowani.
Los Dolin nie interesował jednakże tak bardzo przywódców Faerunu, ponieważ Czerwoni Czarnoksiężnicy coraz bardziej rozpędzali swoją ofensywę, prowadzoną z użyciem podległej im armii smoków, ściągając na siebie coraz bardziej zaniepokojone spojrzenia potęg tego świata. Aglarond był już całkowicie pod kontrolą Thay, Mulhorand kompletnie stracił wolę walki z najeźdźcami i jedynie jego rozległość terytorialna sprawiała, że nie został jeszcze kompletnie podbity, Rashemen natomiast stawiał zacięty, ale bardziej desperacki niż skuteczny, opór. Jednakże nawet i tak rozległa wojna na wschodzie nie byłaby źródłem szczególnego zaniepokojenia na ziemiach zachodnich, czy Wybrzeżu Mieczy. Okazało się jednak, że Czerwoni Czarnoksiężnicy zaczęli politykę agresywnej ekspansji ze swoich nowych baz wypadowych: w Mulmaster nad Morzem Księżycowym oraz z terenów swojego nowego sojusznika – Sembii, co bezpośrednio zagrażało bezpieczeństwu Cormyru, a także Dolin.
Wreszcie też doszło do reakcji reżimu Lauzorila na zbuntowane enklawy na Wybrzeżu Mieczy, które w momencie wybuchu wojny domowej w Thay ogłosiły neutralność wobec konfliktu i oddały się pod opiekę miast, w których się znajdowały. W rezultacie sukcesu odniesionego przez Lauzorila i odmowy enklaw dotyczącej oddania się pod władzę nowej rady zulkirów znalazły się one, wraz ze wszystkimi miastami Sojuszu Lordów de facto w stanie wojny z Thay. Nie spodziewano się jednakże reakcji ze strony Czerwonych Czarnoksiężników, aż do momentu gdy doskonale wyszkolone grupy czarodziejów nie teleportowały się do miast Wybrzeża Mieczy i nie dokonały rzezi na ukrywających się tam zwolennikach Szass-Tama i strażach ofiarowanych przez miasta do ochrony enklaw. Stało się jasne, że Thay zakończyło już grę pozorów i uległości i zamierza prowadzić wojnę totalną ze wszystkimi, którzy ośmielą się przeciwstawić. Głosy domagające się natychmiastowego przymierza z Thay zaczęły się natomiast coraz głośniej rozlegać między innymi w Calimshanie, Amn, Luskan i Wrotach Zachodu. Jednocześnie jednak wciąż nie udało się pojmać samego Szass-Tama, za którego filakterium nagroda została dość szybko podniesiona do pięciu milionów sztuk złota.
<w tych radosnych okolicznościach politycznych drużyna otrzymała list, pozbawiony jednakże danych na temat zarówno nadawcy, jak i adresata, a przekazany przez jednego z zaprzyjaźnionych merkantów z Unii, pochodzący od „wspólnego przyjaciela”. W liście znajdowało się następującej treści zaproszenie>
Drodzy przyjaciele,
Jestem pod wielkim wrażeniem Waszego niedawnego osiągnięcia w Twierdzy Żelaznego Kła. Czuję się jednocześnie w obowiązku przeprosić Was za niezupełnie właściwe traktowanie, jakiego byliście ofiarami ze strony moich współpracowników. Chciałem zapewnić Was o naszych najlepszych intencjach, jedynie nasza ostrożność i niepewność Waszych zamierzeń wymusiła na niektórych z nas nie do końca przemyślane decyzje.
Teraz jednak, wobec jasnego określenia Waszej pozycji w obecnej sytuacji na świecie, chciałbym zaproponować Wam współpracę. A nawet nie tyle współpracę, co dać Wam możliwość pełnego spojrzenia na konflikt, jaki obecnie zagraża Faerunowi, będąc przekonanym, że zrobicie z tej wiedzy dobry użytek. W tymże celu chciałem zaprosić Was do Essembry w Bitewnej Dolinie dnia 12. Eleasisa tego roku, gdzie odbędzie się festyn ku czci Chauntei, zgodnie z lokalną tradycją, co będzie doskonałą okazją dla nieformalnego zgromadzenia stron, które mogą mieć decydujący wpływ na wydarzenia najbliższych dekadni i miesięcy.
Jedyne, o co prosiłbym Was, to o przybranie niewyróżniających się z tłumu form, jako że spodziewamy się licznej obecności szlachty i lokalnych mieszkańców i nie chcielibyśmy wywoływać niepotrzebnego zamieszania, a jednocześnie skorzystać z zamieszania, jakie taki festyn oferuje, by uniknąć uwagi tych, którzy życzyliby nam źle. Teren zebrania zostanie stosownie zabezpieczony przed zaklęciami wieszczącymi, tak byśmy mogli odbyć naradę bez ryzyka ujawniania zbędnych informacji postronnym. To zaproszenie, jeżeli przekażecie je zarządzającym festynem, pozwoli skierować Was nas spotkanie ze mną i innymi zainteresowanymi.
Wasz przyjaciel,
Elminster
<w tym samym czasie w kompletnie niewytłumaczalnych okolicznościach w sekcji biblioteki zajmowanej przez drużynę znalazł się inny list, zaadresowany „do Młotów Cyrica”, który nie posiadał na sobie ani śladu jakiejkolwiek magii (na co zarzekała się Dorra), co pozwoliło na jego bezpieczne otworzenie i odczytanie zawartej tam wiadomości>
„Moje drogie Młoty,
Niewątpliwie należą się Wam gratulacje za wykolejenie wielomiesięcznych wysiłków kultystów Shar i zniszczenie jej oczka w głowie, co jak się zapewne możecie domyślać, wprowadziło nielichy popłoch w szeregach kultu bogini ciemności. Chciałbym jednakże nieco ostudzić radosne świętowanie, jakiemu niewątpliwie oddajecie się teraz po dobrze, w pewnym sensie, wykonanej misji. Zapewne dotarły do Was wieści o opuszczeniu naszego skromnego pierwszego planu materialnego przez Pomroki wraz z ich latającym miastem, które z powodu zniszczenia źródła mocy ich zaklęć, wywołanego przez pewną lekkomyślną grupę poszukiwaczy, musiały powrócić na plan cienia. Z pewnością przynajmniej częściowo traktujecie to jako osobiste zwycięstwo i jestem w stanie zrozumieć takie stanowisko, chciałem jednakże zwrócić Waszą uwagę na niewielki fakt, że, wraz z opuszczeniem Torilu przez tę starożytną netherilską potęgę, armie faerimmów zgromadzone w Podmroku straciły jedynego godnego rywala.
Obszar działań wojennych, dotychczas ograniczony do terenów Anauroch, teraz gwałtownie przesuwa się na południe, bo, wobec pokonania największego zagrożenia dla ich planów, faerimmowie skierowali swą uwagę na potężne miasta mrocznych elfów, które jednakże będąc ciągle ze sobą zwaśnionymi, nie mają szans by stawić czoła zmasowanej potędze nowego przeciwnika. Niewątpliwie nie wydaje się to dla Was kwestią poważną, bo wątpię byście posiadali szczególnie ciepłe uczucia w stosunku do drowów, jednakże jeżeli potęga mrocznych elfów w Podmroku zostanie złamana, to nic nie będzie w stanie powstrzymać faerimmów i po zjednoczeniu ziem pod Faerunem zainteresują się tym, co jest na jego powierzchni. Jednocześnie Bane’ici, których dopiero co udało nam się porządnie osłabić, zaraz po zniknięciu Pomroków przystąpili do odbudowy utraconych posterunków i szlaków zaopatrzeniowych przez Anauroch.
Oczywiście w tej chwili zapewne dalece bardziej wciągająca jest dla was smocza inwazja Czerwonych Czarnoksiężników, co uważam za w pełni zrozumiałe, chciałbym jednakże zwrócić waszą uwagę na fakt, że gdybyście pochopnie nie odrzucili planu ukutego przez Krąg i pozwolili im dokonać dzieła zniszczenia Splotu, obecnie nie tylko kontrola, jaką Czerwoni Czarnoksiężnicy sprawują nad smokami dającymi im moc niesienia zagłady, ale także magia jaką władają faerimmowie, przestałyby działać, gwarantując pokój na Torilu aż do skończenia świata. Przeszkodziłoby to również w większości planów Bane’itów, którzy jak zapewne wiecie, współpracują z jednymi i drugimi. Innymi słowy powinniście czuć się bezpośrednio odpowiedzialni za wszystkie ofiary, jakie zostaną poniesione z powodu Waszej lekkomyślnej decyzji w efekcie nadchodzących i trwających wojen. Na pocieszenie dodam tylko, co z pewnością ucieszy Waszą krasnoludzką towarzyszkę, że Tethyamar został przez faerimmów ominięty i przynajmniej na razie może cieszyć się względnym spokojem.
Z pewną nostalgią wspominam stare dobre czasy, gdy mieliśmy okazję wspólnie wędrować po Tharze. Nawet jednak wtedy dane Wam było dostrzec ułamek potęgi faerimmów, kontrolują oni bowiem wiele pradawnych istot zamieszkujących głębiny Podmroku i jedna z nich, jak pamiętacie, o mało co nie wydostała się na powierzchnię w Waszej obecności. Powinniście więc zdawać sobie sprawę z kalibru zagrożenia, o jakim tu mówimy. Dlatego też, jeżeli będziecie chcieli szczerze pomóc w konflikcie toczącym się w cieniu wojen na powierzchni, zapraszam Was do Melvaunt, do „Acheronckiego Bażanta”. Jeżeli tam przybędziecie, nie omieszkam się z Wami spotkać byśmy wspólnie mogli zaradzić katastrofie, jaką na nas wszystkich sprowadziliście. Jestem oczywiście w pełni świadomy, że możecie żywić nieco mniej niż życzliwe uczucia wobec mnie, jestem także świadom tego, że w równej walce nie miałbym przeciwko Wam szans. Dlatego też nie zamierzam do takiej okoliczności dopuścić i jeżeli chcecie zjawić się w Melvaunt tylko po to, by spróbować zrobić mi na złość, to nie marnujcie czasu i zajmijcie się swoimi smokami i podróżami po odległych planach, bo jestem jeszcze o wiele za młody by wybierać się na tamten świat.
Wasz przyjaciel,
Kreilyn
Przez kolejne dni zasłużonego odpoczynku drużyny docierały do niej, głównie przez Nalima, najróżniejsze wiadomości o sytuacji w Faerunie. Szerokim echem odbiło się zniszczenie Twierdzy Żelaznego Kła, jednakże plotki nie wspominają o prawdziwym przebiegu zdarzeń, pełne są natomiast przypuszczeń i kompletnych bzdur na temat przyczyn eksplozji. W całym Faerunie odczuto jednakże niewytłumaczalną ulgę i poprawę nastrojów wśród wszystkich ras, jakby niewidzialny ciężar został zdjęty z ich barków. Niewątpliwie jest wielu w Faerunie, którzy doskonale wiedzą, co zaszło, najwyraźniej wolą jednak nie rozpowszechniać prawdziwego opisu zdarzeń. Plotki, potwierdzone przez Nalima, opowiadały również, że niemalże równocześnie ze zniszczeniem Twierdzy zniknęło również znad Anauroch latające miasto Pomroków, a ich magiczne rytuały, chroniące budowane przez nich w ostatnich latach imperium cienia na północnych pustkowiach, przestały działać.
Argal, wraz ze swoimi orczymi armiami wciąż umacniał swoją kontrolę nad Twierdzą Zhentil i terytoriami między nią a Tharem, pozostawiając jednakże wszystkie nadmorskie państwa-miasta (włączając Melvaunt, wciąż rządzone przez niedawno koronowanego króla) samym sobie. Nalim, zgodnie z daną wcześniej obietnicą, skontaktował się z Argalem odnośnie sposobu powstrzymania ścigającego drużynę Chudzielca i jego mistrz zaprosił drużynę na rozmowę do Twierdzy Zhentil, gdy będą chcieli zająć się tą sprawą w sposób bardziej aktywny. Ku takiemu rozwiązaniu mogło skłonić drobne wydarzenie z podróży na statku. Oto bowiem jednego dnia kilka kilometrów za statkiem, gdzieś w głębi rozciągającego się poniżej wielkiego lasu, doszło do eksplozji podobnej do tej, z jaką Chudzielec bezceremonialnie wkroczył do Mulmaster w pościgu za drużyną, sugerując że Chudzielec wciąż jest na tropie i wciąż potrafi całkiem skutecznie namierzyć położenie drużyny. Dorra stanowczo wykluczyła możliwość jego teleportacji wprost na statek, chociaż można było mieć wątpliwości, czy rzeczywiście mogła to zagwarantować.
W Dolinach wciąż trwała ofensywa zhentarimskiej armii pod wodzą Scyllui Darkhope. Inwazja, do tej pory ograniczająca się głównie do Mglistej Doliny, stanowiła coraz większe zagrożenie także dla Bitewnej Doliny. W Cienistej Dolinie, w której w okresie pobytu tam drużyny trwała względnie stabilna okupacja tyłowych sił zhentarimskiej armii, zaczęły się tymczasem dziać niepokojące rzeczy. Według plotek mroczne elfy, o których pojawieniu się w okolicy wieży Ashaby mówiono od jakiegoś już czasu, najwyraźniej powróciły pod powierzchnię, a wieża została całkowicie opustoszona. Okupacja Bane’itów przerodziła się natomiast bez wyraźnego powodu w prawdziwy terror. Nowi przywódcy sił okupacyjnych zaczęli przeprowadzać straszliwe eksperymenty na ludności Doliny, wiele wiosek zostało całkowicie spustoszonych, a ich mieszkańcy porwani lub wymordowani.
Los Dolin nie interesował jednakże tak bardzo przywódców Faerunu, ponieważ Czerwoni Czarnoksiężnicy coraz bardziej rozpędzali swoją ofensywę, prowadzoną z użyciem podległej im armii smoków, ściągając na siebie coraz bardziej zaniepokojone spojrzenia potęg tego świata. Aglarond był już całkowicie pod kontrolą Thay, Mulhorand kompletnie stracił wolę walki z najeźdźcami i jedynie jego rozległość terytorialna sprawiała, że nie został jeszcze kompletnie podbity, Rashemen natomiast stawiał zacięty, ale bardziej desperacki niż skuteczny, opór. Jednakże nawet i tak rozległa wojna na wschodzie nie byłaby źródłem szczególnego zaniepokojenia na ziemiach zachodnich, czy Wybrzeżu Mieczy. Okazało się jednak, że Czerwoni Czarnoksiężnicy zaczęli politykę agresywnej ekspansji ze swoich nowych baz wypadowych: w Mulmaster nad Morzem Księżycowym oraz z terenów swojego nowego sojusznika – Sembii, co bezpośrednio zagrażało bezpieczeństwu Cormyru, a także Dolin.
Wreszcie też doszło do reakcji reżimu Lauzorila na zbuntowane enklawy na Wybrzeżu Mieczy, które w momencie wybuchu wojny domowej w Thay ogłosiły neutralność wobec konfliktu i oddały się pod opiekę miast, w których się znajdowały. W rezultacie sukcesu odniesionego przez Lauzorila i odmowy enklaw dotyczącej oddania się pod władzę nowej rady zulkirów znalazły się one, wraz ze wszystkimi miastami Sojuszu Lordów de facto w stanie wojny z Thay. Nie spodziewano się jednakże reakcji ze strony Czerwonych Czarnoksiężników, aż do momentu gdy doskonale wyszkolone grupy czarodziejów nie teleportowały się do miast Wybrzeża Mieczy i nie dokonały rzezi na ukrywających się tam zwolennikach Szass-Tama i strażach ofiarowanych przez miasta do ochrony enklaw. Stało się jasne, że Thay zakończyło już grę pozorów i uległości i zamierza prowadzić wojnę totalną ze wszystkimi, którzy ośmielą się przeciwstawić. Głosy domagające się natychmiastowego przymierza z Thay zaczęły się natomiast coraz głośniej rozlegać między innymi w Calimshanie, Amn, Luskan i Wrotach Zachodu. Jednocześnie jednak wciąż nie udało się pojmać samego Szass-Tama, za którego filakterium nagroda została dość szybko podniesiona do pięciu milionów sztuk złota.
<w tych radosnych okolicznościach politycznych drużyna otrzymała list, pozbawiony jednakże danych na temat zarówno nadawcy, jak i adresata, a przekazany przez jednego z zaprzyjaźnionych merkantów z Unii, pochodzący od „wspólnego przyjaciela”. W liście znajdowało się następującej treści zaproszenie>
Drodzy przyjaciele,
Jestem pod wielkim wrażeniem Waszego niedawnego osiągnięcia w Twierdzy Żelaznego Kła. Czuję się jednocześnie w obowiązku przeprosić Was za niezupełnie właściwe traktowanie, jakiego byliście ofiarami ze strony moich współpracowników. Chciałem zapewnić Was o naszych najlepszych intencjach, jedynie nasza ostrożność i niepewność Waszych zamierzeń wymusiła na niektórych z nas nie do końca przemyślane decyzje.
Teraz jednak, wobec jasnego określenia Waszej pozycji w obecnej sytuacji na świecie, chciałbym zaproponować Wam współpracę. A nawet nie tyle współpracę, co dać Wam możliwość pełnego spojrzenia na konflikt, jaki obecnie zagraża Faerunowi, będąc przekonanym, że zrobicie z tej wiedzy dobry użytek. W tymże celu chciałem zaprosić Was do Essembry w Bitewnej Dolinie dnia 12. Eleasisa tego roku, gdzie odbędzie się festyn ku czci Chauntei, zgodnie z lokalną tradycją, co będzie doskonałą okazją dla nieformalnego zgromadzenia stron, które mogą mieć decydujący wpływ na wydarzenia najbliższych dekadni i miesięcy.
Jedyne, o co prosiłbym Was, to o przybranie niewyróżniających się z tłumu form, jako że spodziewamy się licznej obecności szlachty i lokalnych mieszkańców i nie chcielibyśmy wywoływać niepotrzebnego zamieszania, a jednocześnie skorzystać z zamieszania, jakie taki festyn oferuje, by uniknąć uwagi tych, którzy życzyliby nam źle. Teren zebrania zostanie stosownie zabezpieczony przed zaklęciami wieszczącymi, tak byśmy mogli odbyć naradę bez ryzyka ujawniania zbędnych informacji postronnym. To zaproszenie, jeżeli przekażecie je zarządzającym festynem, pozwoli skierować Was nas spotkanie ze mną i innymi zainteresowanymi.
Wasz przyjaciel,
Elminster
<w tym samym czasie w kompletnie niewytłumaczalnych okolicznościach w sekcji biblioteki zajmowanej przez drużynę znalazł się inny list, zaadresowany „do Młotów Cyrica”, który nie posiadał na sobie ani śladu jakiejkolwiek magii (na co zarzekała się Dorra), co pozwoliło na jego bezpieczne otworzenie i odczytanie zawartej tam wiadomości>
„Moje drogie Młoty,
Niewątpliwie należą się Wam gratulacje za wykolejenie wielomiesięcznych wysiłków kultystów Shar i zniszczenie jej oczka w głowie, co jak się zapewne możecie domyślać, wprowadziło nielichy popłoch w szeregach kultu bogini ciemności. Chciałbym jednakże nieco ostudzić radosne świętowanie, jakiemu niewątpliwie oddajecie się teraz po dobrze, w pewnym sensie, wykonanej misji. Zapewne dotarły do Was wieści o opuszczeniu naszego skromnego pierwszego planu materialnego przez Pomroki wraz z ich latającym miastem, które z powodu zniszczenia źródła mocy ich zaklęć, wywołanego przez pewną lekkomyślną grupę poszukiwaczy, musiały powrócić na plan cienia. Z pewnością przynajmniej częściowo traktujecie to jako osobiste zwycięstwo i jestem w stanie zrozumieć takie stanowisko, chciałem jednakże zwrócić Waszą uwagę na niewielki fakt, że, wraz z opuszczeniem Torilu przez tę starożytną netherilską potęgę, armie faerimmów zgromadzone w Podmroku straciły jedynego godnego rywala.
Obszar działań wojennych, dotychczas ograniczony do terenów Anauroch, teraz gwałtownie przesuwa się na południe, bo, wobec pokonania największego zagrożenia dla ich planów, faerimmowie skierowali swą uwagę na potężne miasta mrocznych elfów, które jednakże będąc ciągle ze sobą zwaśnionymi, nie mają szans by stawić czoła zmasowanej potędze nowego przeciwnika. Niewątpliwie nie wydaje się to dla Was kwestią poważną, bo wątpię byście posiadali szczególnie ciepłe uczucia w stosunku do drowów, jednakże jeżeli potęga mrocznych elfów w Podmroku zostanie złamana, to nic nie będzie w stanie powstrzymać faerimmów i po zjednoczeniu ziem pod Faerunem zainteresują się tym, co jest na jego powierzchni. Jednocześnie Bane’ici, których dopiero co udało nam się porządnie osłabić, zaraz po zniknięciu Pomroków przystąpili do odbudowy utraconych posterunków i szlaków zaopatrzeniowych przez Anauroch.
Oczywiście w tej chwili zapewne dalece bardziej wciągająca jest dla was smocza inwazja Czerwonych Czarnoksiężników, co uważam za w pełni zrozumiałe, chciałbym jednakże zwrócić waszą uwagę na fakt, że gdybyście pochopnie nie odrzucili planu ukutego przez Krąg i pozwolili im dokonać dzieła zniszczenia Splotu, obecnie nie tylko kontrola, jaką Czerwoni Czarnoksiężnicy sprawują nad smokami dającymi im moc niesienia zagłady, ale także magia jaką władają faerimmowie, przestałyby działać, gwarantując pokój na Torilu aż do skończenia świata. Przeszkodziłoby to również w większości planów Bane’itów, którzy jak zapewne wiecie, współpracują z jednymi i drugimi. Innymi słowy powinniście czuć się bezpośrednio odpowiedzialni za wszystkie ofiary, jakie zostaną poniesione z powodu Waszej lekkomyślnej decyzji w efekcie nadchodzących i trwających wojen. Na pocieszenie dodam tylko, co z pewnością ucieszy Waszą krasnoludzką towarzyszkę, że Tethyamar został przez faerimmów ominięty i przynajmniej na razie może cieszyć się względnym spokojem.
Z pewną nostalgią wspominam stare dobre czasy, gdy mieliśmy okazję wspólnie wędrować po Tharze. Nawet jednak wtedy dane Wam było dostrzec ułamek potęgi faerimmów, kontrolują oni bowiem wiele pradawnych istot zamieszkujących głębiny Podmroku i jedna z nich, jak pamiętacie, o mało co nie wydostała się na powierzchnię w Waszej obecności. Powinniście więc zdawać sobie sprawę z kalibru zagrożenia, o jakim tu mówimy. Dlatego też, jeżeli będziecie chcieli szczerze pomóc w konflikcie toczącym się w cieniu wojen na powierzchni, zapraszam Was do Melvaunt, do „Acheronckiego Bażanta”. Jeżeli tam przybędziecie, nie omieszkam się z Wami spotkać byśmy wspólnie mogli zaradzić katastrofie, jaką na nas wszystkich sprowadziliście. Jestem oczywiście w pełni świadomy, że możecie żywić nieco mniej niż życzliwe uczucia wobec mnie, jestem także świadom tego, że w równej walce nie miałbym przeciwko Wam szans. Dlatego też nie zamierzam do takiej okoliczności dopuścić i jeżeli chcecie zjawić się w Melvaunt tylko po to, by spróbować zrobić mi na złość, to nie marnujcie czasu i zajmijcie się swoimi smokami i podróżami po odległych planach, bo jestem jeszcze o wiele za młody by wybierać się na tamten świat.
Wasz przyjaciel,
Kreilyn