Post by Modrick on Sept 17, 2014 16:45:17 GMT
Przemowa Dorgana Leiyraghona
Melvauntczycy!
Wielu z was pełnych jest boleści po wypadkach ostatnich dni. Jedni przekonują, że w
istocie jest to boleść godna i szlachetna, inni zaś --- że musicie trwać w milczeniu zdając się
na łaskę bogów lub wygrażać im za ich niesprawiedliwość. Zdarza się bowiem, że bieg
wypadków nie mniej nieobliczalny jest od zamierzeń ludzkich. Dlatego też tak często
obwiniamy los o wypadki i straty, które ranią nas dotkliwie. Wszelkich radzących tak ludzi
zapytać jednak muszę: czy to los spustoszył nasze miasto płomiennymi wybuchami? Czy to
los zamykał granice miast przed naszymi statkami i towarami; knuł przeciwko dobrobytowi
szlachty, kupców i rzemieślników Melvaunt?
Miasto nasze zawsze zmagało się z wrogami, jawnie lub skrycie występującymi
przeciw nam. Przodkowie nasi poświęcili wiele, by utrzymać zamożność i niezawisłość
miasta, poza bowiem chwałą z męstwa i dobrobytem spotykała ich na równi śmierć na polu
bitwy i mord skrytobójczy. Melvaunt chroniło się jednak przed zakusami potęg Morza
Księżycowego, które najchętniej widziałyby w nas pachołka i sługę.
Wysiłek przodków zdaje się być już zaprzepaszczony. Nasi wrogowie rosną w siłę,
zdobywając coraz większe wpływy i kusząc swoich sojuszników – Melvaunt zaś pozostaje
bierne jak nigdy. Wobec wszechobecnych knowań śmierć i niepokoje rozgrywające się w
mieście stanowią nic innego jak tylko jawne przyznanie się do słabości naszego miasta.
Bowiem możność łatwego wejścia na konsylium Rady Rodów i zabicie wielu ze szlachty
stwierdza nic innego.
Nie jest to jednak pierwszy objaw naszej słabości. Po Roku Sztandaru czy
skorzystaliśmy z okazji, by dumnie stanąć jako równi wobec innych miast Morza
Księżycowego, czy podkuliwszy ogon zgodziliśmy się na ustępstwa wobec jak nigdy
osłabionej Twierdzy Zhentil? W następnych latach pozwalaliśmy Zhentarimom swobodnie
knuć i wywierać wpływy w granicach naszego miasta, zamiast wygnać ich, nim odzyskają
swoją utraconą siłę. Patrzyliśmy ze wzburzeniem w sercach, lecz bezczynnie, gdy
nikczemnicy z Mulmaster sprzymierzyli się z Zhentarimami, którzy zaczęli obsypywać ich
łaskami – wszystko ku naszej krzywdzie.
Te rzeczy są próbami naszej postawy: gdy się godziliśmy, zaraz występowali z
większymi żądaniami uważając, żeśmy ze strachu już raz ustąpili. Udzieliwszy im zaś
stanowczej odmowy zmusilibyśmy ich, by się do nas odnosili jak równi do równych --- tak
jednak nie uczyniono. Zamiast tego, zgadzano się posłusznie na wszelkie żądania
Zhentarimów, ku słabości Melvaunt. Słabość zaś miasta prowadzi tylko ku zgubie. Z powodu
słabości spustoszone i spalone do cna zostało przez orcze hordy Glister --- niech stanowi ono
dla was ostrzeżenie. Co przeszkadza owym orkowym armiom w skierowaniu się ku Melvaunt?
Wzburzenia, które dotknęły Melvaunt przed parą dni, są jedynie najbardziej
wyraźnym przejawem naszej drogi ku zgubie. Trzeba zmienić ten kierunek, sprzeciwić się
wrogom łypiącym oczyma w kierunku naszych murów, jak i knującym przeciw nam wewnątrz
nich. Gdy miasta zamykają bramy przed naszymi towarami, zamiast godzić się na uszczerbek
dla naszych kupców i rzemieślników, winniśmy postąpić podobnie aż do momentu, gdy nasi
oponenci ujrzą, że nie mogą wycierać podłóg naszymi interesami. Nie powinniśmy godzić się
na działanie szpiegów i agentów Czarnej Sieci.
Bronić można się jednak tylko mając silne przywództwo. Ciągłe niemożne deliberacje,
które kierowały polityką Melvaunt do dzisiaj, nie przyniosły nam korzyści. Miasto podzielone
nie sprosta przeciwnościom stojącym przed nim: w dalszej perspektywie, knowaniom
Zhentarimów w celu podporządkowania naszego miasta; w bliskiej: potencjalnej obronie
przed orkowymi hordami, pustoszącymi Thar. Nikt nie może być pewnym, że by uczynić nas
bezbronnymi, agenci Czarnej Sieci nie posuną się do otwarcia naszych bram przed
zdobywcami Glister, głodnymi dalszych łupów. Czy fakt, że nie potrafimy utrzymać spokoju
nawet w granicach murów, nie pokazuje, że mogliby pokusić się by zinfiltrować melvauncką
straż i armię, i wpuścić naszych wrogów otwartymi bramami?
Jedynym naszym ratunkiem jest zjednoczenie pod wspólnym sztandarem. Już raz w
przeszłości władza w Melvaunt zjednoczona była pod koroną królewską, później zaginioną.
W tym czasie niepokojów i zagrożenia naszego miasta, pełnego różnorodnych pogłosek,
potrzeba ponownego pojawienia się korony jest wielka. Dlatego też, zgodnie z daną nam
przez królewską koronę Melvaunt władzą <pokazuje koronę>, Leiyraghoni podejmują
obowiązek służenia miastu i dbania o jego największe dobro! Podejmujemy się obowiązku
obrony Melvaunt przed czy to barbarzyńskimi hordami czy armiami Twierdzy Zhentil!
Podejmujemy się obowiązku wykorzenienia zhentarimskich agentów i wszystkich, którzy
działają przeciwko dobru tronu i Melvaunt!
Melvauntczycy!
Wielu z was pełnych jest boleści po wypadkach ostatnich dni. Jedni przekonują, że w
istocie jest to boleść godna i szlachetna, inni zaś --- że musicie trwać w milczeniu zdając się
na łaskę bogów lub wygrażać im za ich niesprawiedliwość. Zdarza się bowiem, że bieg
wypadków nie mniej nieobliczalny jest od zamierzeń ludzkich. Dlatego też tak często
obwiniamy los o wypadki i straty, które ranią nas dotkliwie. Wszelkich radzących tak ludzi
zapytać jednak muszę: czy to los spustoszył nasze miasto płomiennymi wybuchami? Czy to
los zamykał granice miast przed naszymi statkami i towarami; knuł przeciwko dobrobytowi
szlachty, kupców i rzemieślników Melvaunt?
Miasto nasze zawsze zmagało się z wrogami, jawnie lub skrycie występującymi
przeciw nam. Przodkowie nasi poświęcili wiele, by utrzymać zamożność i niezawisłość
miasta, poza bowiem chwałą z męstwa i dobrobytem spotykała ich na równi śmierć na polu
bitwy i mord skrytobójczy. Melvaunt chroniło się jednak przed zakusami potęg Morza
Księżycowego, które najchętniej widziałyby w nas pachołka i sługę.
Wysiłek przodków zdaje się być już zaprzepaszczony. Nasi wrogowie rosną w siłę,
zdobywając coraz większe wpływy i kusząc swoich sojuszników – Melvaunt zaś pozostaje
bierne jak nigdy. Wobec wszechobecnych knowań śmierć i niepokoje rozgrywające się w
mieście stanowią nic innego jak tylko jawne przyznanie się do słabości naszego miasta.
Bowiem możność łatwego wejścia na konsylium Rady Rodów i zabicie wielu ze szlachty
stwierdza nic innego.
Nie jest to jednak pierwszy objaw naszej słabości. Po Roku Sztandaru czy
skorzystaliśmy z okazji, by dumnie stanąć jako równi wobec innych miast Morza
Księżycowego, czy podkuliwszy ogon zgodziliśmy się na ustępstwa wobec jak nigdy
osłabionej Twierdzy Zhentil? W następnych latach pozwalaliśmy Zhentarimom swobodnie
knuć i wywierać wpływy w granicach naszego miasta, zamiast wygnać ich, nim odzyskają
swoją utraconą siłę. Patrzyliśmy ze wzburzeniem w sercach, lecz bezczynnie, gdy
nikczemnicy z Mulmaster sprzymierzyli się z Zhentarimami, którzy zaczęli obsypywać ich
łaskami – wszystko ku naszej krzywdzie.
Te rzeczy są próbami naszej postawy: gdy się godziliśmy, zaraz występowali z
większymi żądaniami uważając, żeśmy ze strachu już raz ustąpili. Udzieliwszy im zaś
stanowczej odmowy zmusilibyśmy ich, by się do nas odnosili jak równi do równych --- tak
jednak nie uczyniono. Zamiast tego, zgadzano się posłusznie na wszelkie żądania
Zhentarimów, ku słabości Melvaunt. Słabość zaś miasta prowadzi tylko ku zgubie. Z powodu
słabości spustoszone i spalone do cna zostało przez orcze hordy Glister --- niech stanowi ono
dla was ostrzeżenie. Co przeszkadza owym orkowym armiom w skierowaniu się ku Melvaunt?
Wzburzenia, które dotknęły Melvaunt przed parą dni, są jedynie najbardziej
wyraźnym przejawem naszej drogi ku zgubie. Trzeba zmienić ten kierunek, sprzeciwić się
wrogom łypiącym oczyma w kierunku naszych murów, jak i knującym przeciw nam wewnątrz
nich. Gdy miasta zamykają bramy przed naszymi towarami, zamiast godzić się na uszczerbek
dla naszych kupców i rzemieślników, winniśmy postąpić podobnie aż do momentu, gdy nasi
oponenci ujrzą, że nie mogą wycierać podłóg naszymi interesami. Nie powinniśmy godzić się
na działanie szpiegów i agentów Czarnej Sieci.
Bronić można się jednak tylko mając silne przywództwo. Ciągłe niemożne deliberacje,
które kierowały polityką Melvaunt do dzisiaj, nie przyniosły nam korzyści. Miasto podzielone
nie sprosta przeciwnościom stojącym przed nim: w dalszej perspektywie, knowaniom
Zhentarimów w celu podporządkowania naszego miasta; w bliskiej: potencjalnej obronie
przed orkowymi hordami, pustoszącymi Thar. Nikt nie może być pewnym, że by uczynić nas
bezbronnymi, agenci Czarnej Sieci nie posuną się do otwarcia naszych bram przed
zdobywcami Glister, głodnymi dalszych łupów. Czy fakt, że nie potrafimy utrzymać spokoju
nawet w granicach murów, nie pokazuje, że mogliby pokusić się by zinfiltrować melvauncką
straż i armię, i wpuścić naszych wrogów otwartymi bramami?
Jedynym naszym ratunkiem jest zjednoczenie pod wspólnym sztandarem. Już raz w
przeszłości władza w Melvaunt zjednoczona była pod koroną królewską, później zaginioną.
W tym czasie niepokojów i zagrożenia naszego miasta, pełnego różnorodnych pogłosek,
potrzeba ponownego pojawienia się korony jest wielka. Dlatego też, zgodnie z daną nam
przez królewską koronę Melvaunt władzą <pokazuje koronę>, Leiyraghoni podejmują
obowiązek służenia miastu i dbania o jego największe dobro! Podejmujemy się obowiązku
obrony Melvaunt przed czy to barbarzyńskimi hordami czy armiami Twierdzy Zhentil!
Podejmujemy się obowiązku wykorzenienia zhentarimskich agentów i wszystkich, którzy
działają przeciwko dobru tronu i Melvaunt!